A/N – Moi drodzy czytelnicy! Dziękuję wszystkim, którzy tak długo trzymali się mnie i tej historii. Szczerze przepraszam za oczekiwanie między tym rozdziałem a poprzednim; Naprawdę piszę, kiedy tylko mogę. Wątpię, by jakikolwiek rozdział był wart całego roku czekania, ale tak jak we wszystkim, co piszę, włożyłem duszę w część 8 i mam szczerą nadzieję, że spodoba ci się to czytanie. Jak zawsze PROSZĘ oceń, skomentuj i napisz do mnie! Uwielbiam słyszeć od Was i odpowiem na każdy e-mail. Szczęśliwego Nowego Roku!
Twoje zdrowie,
Steelkat
Część 8
Przechadzamy się po ogrodach, zanurzając się w promieniach zachodzącego słońca i trzymając się nawzajem z całkowitym szacunkiem. Jestem zadowolona poza słowami, uwielbiam i marzę o swoim ślubie. Moja miłość zapewniła mnie, że zadba o wszystko i nie protestowałam, ciekawa, co dla nas zaplanował. Mój nowy pierścionek ma cudownie obcy charakter, przytulając się do zwykle jałowego palca. Przechodzimy przez ulicę do uroczej małej gospody, gdy niebo coraz bardziej ciemnieje.
Kwiaty zdobią przytulną salę recepcyjną, próbując zapożyczyć część uroku emanującego z ogrodów. Chociaż zawodzi, nie robi tego zbytnio. Pokój z pewnością ma ukochaną jakość i obiecuje to samo w przypadku apartamentów.
Recepcjonista jest stary i zniszczony. Jego ubrania są w dobrym guście, ale wyglądają na trochę sfatygowane. Ożywia się, kiedy podchodzimy do niego, przyklejając napięty uśmiech na pomarszczonej twarzy.
„Witamy w Cattleya Inn”, ćwierka z fałszywą radością. Widać, że wcale nie jest wesoły, chociaż słyszę coś innego w jego głosie; duma. "Jak mogę Ci dzisiaj pomóc?"
Jest właścicielem, musi być. To wyjaśnia jego rozpaczliwe zachowanie; staromodne klucze pokrywają ścianę za nim, każdy posiadacz jest zajęty. Sama duma nie wystarczy, aby utrzymać biznes na powierzchni, a biznes nie kwitnie.
„Potrzebujemy pokoju” – odpowiada Asmodeus.
„Oczywiście”, mówi, przyglądając się nam ze znużeniem, gdy przygląda się naszym wyglądom. Mimo że Ash jest ogromny i jestem wyraźnie w ciąży, wiem, jak to wygląda. Uważa, że oboje jesteśmy za młodzi, by płacić klientom. Szczerze mówiąc, jestem z nim, jeśli chodzi o część płatniczą. Z pewnością nie mam pieniędzy i wątpię, aby Asmodeus miał przy sobie kartę kredytową. Recepcjonista i ja patrzymy z wyczekiwaniem, jak sięga do kieszeni marynarki.
Właściciel patrzy z całkowitym niedowierzaniem, gdy Ash płaci za nasz pokój garścią małych, przezroczystych kamieni szlachetnych. Ledwo mogę ukryć zdziwienie, kiedy rejestruję kamienie jako nieoszlifowane diamenty.
– Uh, nie jesteśmy stąd – mówię, zagęszczając już i tak obcy akcent. – Nasze karty kredytowe nie zostały jeszcze dostarczone, a mój narzeczony pochodzi z dobrze prosperującej południowoafrykańskiej rodziny wydobywającej diamenty. Jestem pewien, że to pokryje wszelkie wydatki?
Staram się, aby mój głos był silny, ale staje się melodyjny i mam tendencję do jąkania się, kiedy kłamię. Właścicielka jest rozdarta między spojrzeniem na nas podejrzliwie, a chciwym wpatrywaniem się w diamenty. Nawet dla mojego niewprawnego oka, tak jak on, po prostu wiem, że są prawdziwe.
„On nie brzmi na południowoafrykańskiego”, mówi mężczyzna, „I żaden z was na to nie wygląda”.
Odrywa wzrok od diamentów, by spojrzeć na nas oskarżycielsko.
„A ty jesteś ekspertem, prawda? Czy kiedykolwiek tam byłeś?" - pytam gorąco.
Nie lubię ludzi aroganckich lub wszystkowiedzących, zwłaszcza gdy myślą, że wiedzą wszystko o kraju mojego urodzenia.
– Tak myślałem – mówię, gdy on nie odpowiada.
„Skąd mam wiedzieć, że nie zostały skradzione?”
W tym Asmodeus miękko warczy obok mnie, a ja ściskam jego dłoń w swojej.
„Nie masz”, odpowiadam, „Masz tylko nasze słowo, że nie są, a jeśli to ci nie wystarczy, przeniesiemy naszą firmę gdzie indziej”.
Kiedy podchodzę, by odzyskać diamenty, właściciel zaciska je na dłoni i przysuwa bliżej do siebie.
"Czekać! Jestem pewien, że nie okłamałbyś mnie. Wy dwoje nie wyglądacie na przestępców. Cóż, i tak nie masz – patrzy na mnie, a potem z powątpiewaniem spogląda na Asmodeusza.
„Możesz mówić do mnie pan Carrington”, mówi, wyciągając ze ściany klucz drżącymi palcami, po czym odwraca się, by spojrzeć na nas zmętniałymi oczami. „Cóż, na co czekasz? Chodź za mną." Cofam to; Myślę, że mimo wszystko lubię tego człowieka.
Lubię go jeszcze bardziej, gdy prowadzi nas do swojego najlepszego pokoju. Nie jest najlepszy ze względu na swój rozmiar lub luksus; podobnie jak budynek recepcji, ma wokół siebie atmosferę, która sprawia, że czuje się szanowany. Każdy mebel wygląda starannie, starannie dobrany, wybrany ze względu na długowieczność i wygodę, a nie efekciarstwo czy styl. Nie, zdecydowanie nie zostały wybrane ze względu na styl. Niedopasowane kanapy siedzą przed starym telewizorem, a na podłogę między nimi leży staromodny dywanik. Wezgłowie łóżka jest dosunięte do przeciwległej ściany, kołdra i poduszki w kolorze ochry z nadrukiem fioletowych polnych kwiatów. Pan Carrington otwiera drzwi na lewej ścianie i dostrzegam łazienkę. Na toaletce zostawia koszyk z miniaturowymi produktami do kąpieli, po czym wyjął go z szafy i prowadził nas do pokoju. Widzę róg marmurowej umywalki z mosiężną kranem i jeszcze bardziej kocham ten pokój.
Asmodeus zamyka pana Carringtona, kiedy podziwiam cudowną prostotę pokoju. Zupełnie brakuje mu zawiłości i mrocznego piękna dzieł Asmodeusza; jest stary, niedopasowany i może trochę tandetny, ale samo stanie tutaj sprawia, że czuję się tak całkowicie ludzki. Jak na ironię, że ciągle marzymy o pięknych rzeczach, dopóki ich nie otrzymamy, a potem zaczniemy marzyć o prostszych czasach. W tej chwili postanawiam jak najlepiej wykorzystać moją wizytę w ludzkim królestwie.
Wskakuję na łóżko i rozkoszuję się skrzypieniem prastarych sprężyn w materacu. Boże, muszę przestać używać tej metafory. Teraz to prawie nie obowiązuje, kiedy mam narzeczonego w wieku ludzkim. Ta myśl sprawia, że śmieję się głośno i znów podskakuję, słysząc te dziesięcioletnie sprężyny. Asmodeus nadaje zupełnie nowe znaczenie słowu starożytny.
Wyciągam się jak kot do opalania, a potem zwijam się w sobie, przytulając się do cudownie szorstkiej bawełny kołdry. Poduszka na mojej głowie jest krochmalona, ale cudownie pachnie. To chemicznie czysty zapach, wzbogacony sztuczną lawendą, w niczym nie przypomina ziemistego piżma przenikającego wszystko w świecie Asmodeusza.
Ale ten ziemisty zapach znów przejmuje kontrolę, ponieważ przyniosłem ze sobą źródło. Ash leży na łóżku obok mnie i wdycham ostatni wdech cudownie normalnego zapachu mydła lawendowego, zanim odwracam się do niego. Nie wiem, jak się teraz zachowywać przy nim, w tych bezgranicznie zwyczajnych warunkach. Tutaj moja żądza wydaje się tłustą, brudną rzeczą; bez żadnej nieuchronności związanej z seksem. To tak, jakbyśmy wyszli z bezpiecznej ciemności i czuję się bezbronna, otwarta na przyjrzenie się nawet za zamkniętymi drzwiami. Tutaj seks jest tani i paskudny, coś do ukrycia. To wstyd chcieć i cieszyć się tym; jest niesłychanie dobre i piękne.
Dziwnie jest patrzeć na niego, gdy nosi swój urok. Wciąż jest przepiękny, chociaż nosi swoje rysy w niewinnie chłopięcy sposób. Jego włosy wciąż są blade, rozrzucone na poduszce, ale zmatowiały od wypolerowanej platyny do zmatowiałego, wyblakłego złota. Jednak jego oczy, nawet pod jego przebraniem, widzę w jego oczach mojego Króla. Nawet tak drastycznie zmienione, wciąż płoną namiętnością jego rozświetlonych ogniem oczu. To odmrożone ciepło, krojące, ale dziwnie kojące. Te dwie pary oczu mówią wszystko, co warto opowiedzieć o mojej ukochanej. Pokazują go z każdej strony, tego ognistego, ale namiętnego demona z jego ostrą, ale łagodną naturą. Są wszystkim, co w nim kocham.
Aż trudno uwierzyć, że tak niezwykłą istotę można ukryć pod warstwą błota. Z pewnością taki blask powinien prześwitywać, a jego ciepło spiekło glinę, aż się odpadnie i uniesie wiatr. Ale trzyma się uparcie, ukrywając przerażające piękno mojego Króla za przystojną fasadą. Zastanawiam się, jak będzie wyglądało nasze dziecko?
Czy on lub ona posiądzie moje proste rysy swoim nienaturalnym urokiem? Albo jego złowrogi wygląd z moim wściekłym temperamentem i byczym uporem? Czy jego skóra będzie brązowa jak moja, czy też wir ciemnych kolorów jak u jego ojca? Czy będzie miał moje bogate czekoladowe oczy czy parę roztopionej lawy Asmodeusa? Nie mogę się doczekać, aby trzymać tę zagadkę w ramionach, ale sama myśl mnie przeraża. Tak więc, dla małej otuchy, głaszczę twarz mojego kochanka i przerywam nasze spokojne milczenie.
– Robiłeś to wszystko już wcześniej z Elysią – mówię. To stwierdzenie, a nie pytanie, więc w milczeniu czeka, aż będę kontynuował: „Dlaczego? Co z nim zrobisz, kiedy się urodzi?
„Dziecko zostanie umieszczone tutaj, w królestwie człowieka po osiągnięciu dojrzałości i będzie chodzić wśród ludzi jako żywa pokusa. Stanie się moim łącznikiem z tym światem, zachęcając ludzi do praktykowania mojego grzechu. Będzie on, podobnie jak ród aniołów i demonów przed nim, niczym więcej lub mniej niż wyborem, fantazją, którą decydujący może dobrowolnie wybrać. Ta decyzja przechyli szalę i wpłynie na ostateczny los duszy. Bo czymże jest życie, jeśli nie zbiorem wyborów, które definiują duszę, która je dokonuje?”
– Więc będzie inkubem? Albo sukkub, jeśli mamy dziewczynę? – pytam, łapiąc oddech, gdy cofam ręce. Przyciągam ich do siebie, nagle żałując, że o to nie pytałem.
„Tak kochanie, taki będzie jego cel”.
"Zamiar? Mówisz o nim tak, jakby był urządzeniem, a nie dzieckiem. Kim jesteś, aby decydować o jego celu?
„Jestem jego protoplastą i królem. Zrobi, co rozkażę. Jego słowa nie są twarde ani zimne, po prostu są; jakby nie było kwestionowania ich autorytetu, a to czyni ich jeszcze gorszymi.
Siadam, złość rośnie wraz ze mną i bez wahania patrzę mu w oczy.
„Nie zrobisz kobieciarza z mojego syna ani dziwki z mojej córki”.
Śmieje się, siadając i sięgając po mnie. Opiera dłonie na moich biodrach i zbliża się do mnie.
„Moja wojowniczo królowo, nie chcę dzisiaj walczyć z tobą. Oddaję miłość, oszczędź swojemu królowi jego nędznej skóry. Jego głos jest drażniący i żartobliwy, jego sztuczne oczy migoczą.
„Nie baw się ze mną Asmodeuszu, mówię poważnie. Nie obchodzi mnie twoje pragnienie połączenia ze światem ludzi. Ludzie są wystarczająco pożądliwi, nie potrzebują moich dzieci, żeby ich uwieść. Przez cały ten czas radzili sobie wystarczająco dobrze bez inkubów i sukubów; nie potrzebują teraz żadnej pomocy”.
Jego spojrzenie jest niezachwiane i dostrzegam w jego oczach twardą prawdę.
Oczywiście, jak mogłem być tak głupi, tak naiwny? Pomyśleć, że po trzech milionach lat rosnące we mnie dziecko jest tylko jego drugim synem.
"Ile?" – pytam z zaciśniętymi ustami. Moje spojrzenie opadło; Zauważyłem, że ledwo mogę teraz na niego patrzeć.
"Czy to ma znaczenie?"
"TAk."
„Czy na pewno chcesz wiedzieć?” Delikatnie szczypie mnie w podbródek i unosi moją twarz do swojej.
„Tak”, mówię, „Nie. Ale i tak mi powiesz.
„Orodziłem piętnaście tysięcy synów i trzynaście tysięcy córek, z których żadna nie żyje, która jest prawowitym spadkobiercą mojego tronu”.
Moje serce wali tak boleśnie, że nieubłagane bicie sprawia mi mdłości. To kłębiące się i wirujące w moich jelitach powoduje ucisk w tylnej części gardła. Potrzebuję wszystkiego, co mam, aby utrzymać nudności w ryzach, tak aby nie mogły przekształcić śmierdzącej bestii, której pragnie. Dziecko kopie mnie w proteście, bez wątpienia zakłócone we śnie przez bicie w mojej klatce piersiowej. Więc nie jest tak wyjątkowy, jak myślałem. Nie jedyny w swoim rodzaju, ale jeden z dwudziestu ośmiu tysięcy; po prostu kolejny żołnierz w armii potomstwa Asmodeusza.
„Kurwa, Asmodeuszu!” Krzyczę i zeskakuję z łóżka. „Co do cholery?!”
Na wpół biegnę do łazienki i zatrzaskuję za sobą drzwi. Nie próbuje mnie zatrzymać, otworzyć drzwi ani nawet przez nie przemówić; po prostu zostawia mnie, żebym przetrawił to, czego się nauczyłem.
No cóż, myślę, że chciałem wiedzieć.
Opadam na podłogę, opierając się plecami o drzwi, podciągając kolana tak daleko, jak pozwala na to moje dziecko. Łzy płyną swobodnie, kiedy mój gniew gaśnie. Kafelki pod pupą są zimne, a drzwi mocno przylegają do pleców. Zimne i twarde, jak w tym życiu, bez względu na to, gdzie jestem.
Jakby zaprzeczyć tej obserwacji, bóle wzrostu mojego dziecka wkraczają w ruch, gdy opieram się o drzwi. Jęczę cicho, przeklinając bóstwo odpowiedzialne za moje cierpienie. Ból wydaje się jednak mniej dotkliwy niż wcześniej doświadczałem i przynajmniej za to jestem wdzięczny. Jestem w stanie powstrzymać się od zwymiotowania lub krzyku, a nawet kiedy Asmodeusz puka cicho do drzwi, jestem wystarczająco silna, by odwrócić go bez krzyku. Wycofuje się, kiedy w końcu uświadamia sobie, że chcę cierpieć sama.
* * * * *
Kiedy wychodzę z łazienki, zalana łzami i spocona, aż chce mi się wbiec z powrotem. Jeśli strach, jaki odczuwam na myśl o zobaczeniu ojca mojego dziecka, nie jest wystarczającym powodem, by ponownie się zamknąć; to z pewnością moje zaniedbane ciało jest. Siedzenie na twardej podłodze i płacz przez wiele godzin nie czyni cudów w dziale higieny osobistej. Na chwilę odsuwam od siebie wstręt i biorę głęboki oddech, zaciskając powieki. Kiedy powoli wypuszczam powietrze i otwieram oczy, Asmodeus stoi o krok ode mnie.
Kiedy patrzę na niego, znów czuję, jak moja twarz się marszczy. Te przeklęte łzy, które myślałam, że stłumiłam, rozlewają się raz jeszcze i moje gardło się zamyka. Nie mogę znaleźć słów; Zapominam o wszystkim, co chciałem powiedzieć, o każdym słowie, które wymyśliłem w myślach po tym, jak wyschły moje zrozpaczone łzy. Boże, jak on mnie zmienił. Selena o głośnych ustach, zawsze tak szybka, by odpowiedzieć, w końcu zaniemówiła.
Otula mnie ciasnym uściskiem i jest to tak niewiarygodnie pocieszające, że płaczę mocniej, odsuwając się tak mocno, jak tylko potrafię. Uwielbiam sposób, w jaki sprawia, że myślę o sobie i chociaż mnie rani, nie mogę się na niego gniewać. Nie mogę go już od siebie odepchnąć. Nie mogę wybrać walki, nawet tam, gdzie ona istnieje, ponieważ zranienie go boli mnie bardziej niż wszystko, co mógłby ujawnić. A co, jeśli ma tonę dzieciaków? Jest tak stary jak sama ludzkość, więc nie mogę go winić, niezupełnie. Mógłbym to przeciągać, aż krowy wrócą do domu i skomleć, aż moje gardło będzie surowe, ale nic by to nie zmieniło. Nadal miałby armię dzieci, a ja nadal bym go kochała. Ponieważ to jedyna rzeczywistość, na której mi zależy i jeśli mam być ze sobą szczery – naprawdę szczery – mogę to powiedzieć z absolutną pewnością. W końcu przyznaję się do tego przed sobą. Mój żołądek kurczy się na myśl o utracie go, a serce bije; to musi być miłość. Chyba nie zdawałam sobie sprawy, ile on dla mnie znaczy – nawet gdy zdecydowałam się zostać – aż do teraz.
Dopiero teraz, po słowach zdrady i pożegnania wbijają mi się w gardło, przyznaję, że go kocham. Oczywiście nie mogę się pożegnać; jak byłem na tyle głupi, by myśleć, że mogę celowo odejść? Przez cały ten czas uważałem jego firmę za pewnik, ponieważ odmówiłem wzięcia odpowiedzialności za swoją sytuację. To zawsze była jego wina, że byłam z nim, jego wola, że zostałam i jego magnetyzm, który mnie trzymał. Nawet kiedy zdecydowałem się zostać, to było dla mnie, żebym mógł być wolny – tak przynajmniej sobie powiedziałem. W swoim egoizmie nie widziałam, jak bardzo mi na nim zależało. Udało mi się okłamać samego siebie tak bardzo, że byłem przekonany, że go nie kocham; że zostałam tylko ze względu na dziecko i moją wolność.
– Kocham cię – szepczę, gdy tylko moje gardło trochę odchrząkuje. Mój głos jest bez tchu; słowa, uciekające duchy.
Odsuwam się, przeciągając przedramieniem po twarzy, a drugą rozpaczliwie ściskam jego koszulę. Jego oczy są szkliste, a spojrzenie, które mi daje, gdy gładzi mnie po włosach, sprawia, że moje serce śpiewa.
„Kocham cię, mój królu”, powtarzam mocniejszym głosem, „poddaję się; Nie chcę już z tobą walczyć. Jestem twój."
„Ponieważ jestem twoja Selena”, odpowiada, pochylając głowę i przyciągając mnie blisko do pocałunku.
Moje usta smakują jego zachłannie i jestem zwierzęciem, głodnym dla niego. Jedna ręka owija się wokół jego karku, a druga pazury na plecach. Pocałunek jest głęboki i rozpaczliwy; Chcę mu pokazać moją miłość do niego. Tak mocno przyciskam usta do jego ust, że bolą mnie zęby, ale wciąż chcę więcej. Co jest takiego w pocałunkach, które są tak czarujące? Jak to jest, że prosty akt zderzenia i poruszania się ustami może tak wiele przekazać? Moje oczy są ściśnięte tak mocno, że każdy inny zmysł jest wyostrzony. Delektuję się nimi wszystkimi; jego smak, jego zapach i dotyk. Nawet dźwięk naszego szaleńczego oddechu i mokry mrok naszych ust wywołuje we mnie jęk. Asmodeus podnosi mnie, a kiedy w końcu zrywamy kontakt, zanosi mnie do pachnącego lawendą łóżka.
– Nie – wiję się w jego ramionach, a on przestaje.
Pochylam się w jego stronę, jakbym chciała mu zdradzić głęboki, mroczny sekret. Obsypując jego szyję śladem pocałunków, szepczę mu do ucha.
„Potrzebuję prysznica”.
Ostatnie słowo przechodzi w parsknięcie i nagle oboje się śmiejemy. Stosunek śmiechu do humoru jest znacząco niezrównoważony, ale śmiejemy się tak, jakbyśmy właśnie słyszeli najzabawniejszy żart na świecie. Kiedy jesteś z kimś, kogo kochasz, zdaję sobie sprawę; możesz naprawdę śmiać się ze wszystkiego. Jedyną inną osobą, z którą tego doświadczyłem, była moja siostra. Myśl o niej jest otrzeźwiająca i patrzę błagalnie na mojego kochanka.
„Jak przekonamy moją rodzinę, żeby przyjechała jutro?” Pytam: „Potrzebuję ich tam Asmodeuszu”.
„Cierpliwa miłość, przekonamy ich dziś wieczorem; tak jak obiecałam. Najpierw twoja kąpiel – odpowiada, kierując do mnie piękny półuśmiech i zanosząc mnie do łazienki.
Oczy mnie swędzą od wcześniejszych łez i pocieram je bezlitośnie, gdy Asmodeus mnie kładzie. Kiedy delikatnie cofa moje ręce, łapię swoje odbicie w wielkim lustrze ściennym i wzdycham z przerażenia. Moja twarz to cętkowany bałagan, nienaturalnie zabarwiony. Kremowa maska mojej nowej twarzy została częściowo rozmazana, odsłaniając moją prawdziwą cerę. W łzach i okolicach oczu widoczne są smugi piegowatej, brązowej skóry. Jedna tęczówka jest nadal zielona, podczas gdy druga powróciła do mojego naturalnego ciemnego brązu. Akcentem tego wszystkiego są płonące policzki i kosmyki czarnych włosów przeszywające moją pożyczoną płową grzywę. Nie trzeba dodawać, że moje przebranie zawiodło.
"Co się stało?!" - pytam upokorzony.
Nie mogę oderwać oczu od spektaklu w lustrze. Wyglądam jak niedokończony obraz obłąkanej pandy.
„Glina rozpuszcza się z solą”, wyjaśnia, jakby to odpowiadało na wszystko.
Sól? Dotykając twarzy, kreślę pasek ciemnej skóry, który biegnie od kącika oka do wargi.
Prawidłowy. Łzy.
"Co zrobimy? Przyniosłeś więcej gliny? Nie mogę się tak ożenić!”
„Bądź spokojna, Selena. Oczywiście do jutra zdobędę więcej gliny. Na razie kąpiel solna usunie resztki gliny.”
„A skąd weźmiemy sól do tej kąpieli? Nie możemy teraz przejść się do sklepu na rogu i zapłacić za pojemnik pełen diamentów, prawda?
„To nie będzie konieczne, Selena. Dobry pan Carrington już nam zapewnił — mówi, wyciągając małą siateczkową torebkę różowych soli do kąpieli z naszego bezpłatnego koszyka przyborów toaletowych.
Niedługo napełnię porcelanową wannę parującą wodą i bezceremonialnie wrzucę do niej kryształy. Omywam je trochę, obserwując, jak kurczą się, gdy wyżera je woda. Cuchną różami, zapach zagęszcza ciężar wilgotnej atmosfery łazienki. Wilgoć przywiera do mnie iz ulgą zdejmuję swoje duszące ubranie. Wślizguję się do wanny i jęczę w całkowitej błogości, gdy ciepło spowija moje ciało. Rozpuszczająca się sól jest jedwabista na mojej skórze, a ja przesuwam ręce w górę nóg, uwielbiając jej luksusowy dotyk. Asmodeus przygląda mi się z aprobatą, rzucając mi małą gąbkę. Łapię go z wdzięcznością i zmywam nim brzoskwiniowo-kremową skórę mojego przebrania. Wsuwam się głębiej do wanny i zanurzam głowę, pocierając twarz gąbką i przeczesując palcami włosy. Kiedy wychodzę, widzę, że Asmodeus rozebrał się i idzie w kierunku wanny. Z pewnością jest wystarczająco duży – ledwie – by zmieścić się na nas oboje, i chcę go tu mieć tak samo, jak chce wskoczyć, ale mimo to powstrzymuję go, mocno kładąc rękę na jego klatce piersiowej.
„Czekaj”, mówię, „Jeden z nas musi zachować przebranie. A jeśli znów będziemy musieli nawiązać kontakt z panem Carringtonem? Nie mogę mu powiedzieć, że odkąd ostatnio nas widział, farbowałam włosy i pracowałam nad opalenizną.
Moja dłoń zostawia ciemny ślad na jego skórze, gdzie sól usuwa glinę z jego przebrania. Podoba mi się myśl o pozostawieniu śladu na moim Królu, symbolu moich roszczeń do niego. Znak jest oczywiście tylko tymczasowy i zniknie, kiedy w końcu zmyje przebranie, ale mój odcisk dłoni jest wiernie oddany na jego prawdziwej skórze, prawie tak, jakby był fizycznym dowodem naszego połączenia.
Tym razem słucha mnie iz ciężkim westchnieniem odsuwa się od wanny. Nie zmienia jednak swojego ubrania; po prostu opiera się o próżność w całej swojej męskiej chwale i patrzy, jak się kąpię. Chcę się zrelaksować i jeszcze chwilę poleżeć w wannie, ale okazuje się, że nie mogę, gdy on tam stoi. Moje policzki płoną pod jego spojrzeniem i podwajam wysiłki, aby szybko się wydostać. Nie czuję się niekomfortowo sam w sobie, tak bardzo świadomy jego wszechogarniającej obecności w małym, ogrzewanym pokoju. Zastanawiam się niejasno, czy rozmowa polepszyłaby lub pogorszyła sytuację. Asmodeus nie rzuca słów w sposób przypadkowy; ma na myśli wszystko, co mówi. Wydaje się, że rozumie moc słów – ich niezatartą naturę – i mądrze je wybiera. Jako osoba, która zawsze mówiła, że wypowiada swoje zdanie, często bez względu na konsekwencje, uważam tę zmianę za niepokojąco piękną jak egzotyczne zwierzę. A jak na kobietę, która zwykle dużo mówi, uważam, że milczenie między nami jest zaskakująco urocze.
Kąpiel w słonej wodzie była właśnie tym, czego potrzebowałem; moja skóra jest tak czysta, że aż mrowie i jestem przyjemnie śpiąca. To wspaniałe uczucie znów być sobą, choć też dziwne, gdy obok mnie leży nieznajomy o alabastrowej skórze. Nigdy wcześniej nie byłem z tym przebranym Asmodeusem we własnej skórze. To prawie tak, jakby nadal bawił się w przebieranki, podczas gdy ja zdjęłam swój własny kostium. Jego ciepło promieniuje przeze mnie z miejsca, w którym jego ramię opiera się o moje, przypominając mi, gdzie ukrywa się jego maska, że wciąż jest moim Królem Demonów. Przewracam się na bok, twarzą do niego i uśmiecham się, kiedy jest zrelaksowany. W pewnym sensie jest to również tak, jakby stał się jego przebraniem i będzie posiadał osobowość, która będzie pasować do tego, jak długo go nosi.
– Wiesz, większość par by tego nie zrobiła – mówię mu.
„Co zrobić, Selena?”
Uwielbiam absolutną uwagę, jaką mi poświęca; wisi na każdym słowie, bez względu na to, jak przyziemne.
– Bądźcie razem w noc przed ich ślubem – odpowiadam, przesuwając dłonią po jego pięknie wyrzeźbionym ciele. – Wiesz, to pech.
„Nie jesteśmy większością par” – chichocze, chwytając zaborczo moje udo.
– Nie, nie jesteśmy – zgadzam się, a moje serce znów bije. Boże, on jest cholernie seksowny.
„Co powinna zrobić panna młoda w noc przed ślubem?” – pyta lekkim i drażniącym głosem.
– Martwić się jej wielkim dniem i spać sama – mówię i natychmiast tego żałuję. „Ale mam dość spania w samotności”.
„Tak jak ja, moja miłości. Nigdy nie byłbym tak niemądry, by opuścić cię ze względu na ludzkie przesądy.
„Dobrze”, odpowiadam, gdy przytulam się do niego i zamykam oczy, „Ponieważ chcę, żebyś ogrzał mnie dziś wieczorem… Po tym, jak pokażesz mi dokładnie, jak zamierzasz przekonać moją rodzinę i przyjaciół, by pojawili się jutro”.
„Musisz spać, jest późno”.
Uśmiecha się, całując mnie w czoło, jakbym była dzieckiem, z którym mówi dobranoc, a ja chcę go uderzyć. Jak tylko każe mi spać, stwierdzam, że nie mogę. Jest jednak późno; Księżyc w pełni świeci jasno na zewnątrz, a jej światło przebija się przez szczelinę między zasłonami dużego okna przylegającego do łóżka. Nie jestem już śpiący; Chcę rozerwać zasłony i wykąpać się w tym świetle. Chcę tańczyć nago pod srebrzystym okiem pięknej bogini, po której zostałam nazwana. Jestem zbyt podłączona, by po prostu spać, ale Asmodeus sugeruje, że to najprostsza rzecz na świecie.
– Nigdy nie odpowiedziałeś na moje pytanie – mówię, siadając. Nie będę spać tylko dlatego, że mi każe i nie mogę spać, zanim wyjaśni, jak przekona moją rodzinę do wzięcia udziału w weselu. Zakładam, że wiąże się to z jakimś demonicznym przymusem, ale bez jednoznacznej odpowiedzi wiem, że moje rozmyślania po prostu doprowadzają mnie do szaleństwa.
„Wierzę, że po prostu to zrobiłem” — odpowiada rzeczowo.
"Czekaj, co? Nie, nie zrobiłeś!” – mówię, lekko uderzając go w ramię.
Śmieje się z tego, ale nic nie mówi. Wiem, że czeka, aż sam to rozwiążę.
– Powiedziałeś tylko, że muszę spać… – zaczynam, po czym jęczę. – Cholera, czy muszę spać, żeby ten twój główny plan zadziałał?
"TAk."
"Pierdolić! Chciałem być tego częścią”.
Chcę być tym, który ich przekona; Chcę, żeby chcieli po mnie przyjść, a nie dlatego, że Asmodeus ich zmusił. Nie wiem, jak bym to zrobił, ale tego właśnie chcę.
„Och, będziesz Selena. Twoje zaangażowanie jest niezbędne”.
Moje serce podskakuje z podniecenia.
"Jak?" – pytam, podskakując lekko na kolanach. Sprężyny łóżka jęczą w proteście, a Asmodeus obserwuje mnie z rozbawieniem rozjaśniającym jego rysy. Siada i przysuwa się do mnie, napotykając mój wzrok.
„Poprzez ich sny, kochanie. Porozmawiamy z nimi, gdy będą spać.
na chwilę zaniemówiłem; wpatruję się w zapierający dech w piersiach widok, który wypełnia całe moje pole widzenia. Wygląda tak normalnie, ale dar, który oferuje jest niczym niezwykłym, a jego piękne oczy są tak szczere, tak bezinteresowne, że czuję się niegodna ich intensywności. W tej chwili naprawdę wierzę, że nie jest w stanie być zły. Okrutny? Może. Namiętny? Zdecydowanie. Ale nigdy zła. Jego wyraz twarzy jest tak wyjątkowy, że wiem, że nigdy go nie zobaczę u innego człowieka; wszyscy jesteśmy zbyt samolubni. Odwracam wzrok i wybucham drżącym śmiechem.
„Cóż, dlaczego tak nie powiedziałeś?” Mój głos trochę drży, ale zachowam spokój: „Zróbmy to”.
Znowu się położyłem, zaciskając powieki.
Biorę głęboki oddech i zanurzam się w ciemności pod powiekami, pragnąc, aby obrazy, które tam znajduję, zamieniły się w sny. Ale pozostają cieniami, a moje oczy migoczą niespokojnie, gdy naciska na nie niewygodny ciężar. Wyraźnie nie jestem śpiący; to jest problem. Uważam, że sam wysiłek, jakiego wymaga próba zaśnięcia, sprawia, że podświadomie się krzywię. To nie działa. Otwieram oczy i odwracam się do Asmodeusza, nie zdziwiona widząc, że mnie obserwuje.
– Śpij, Selena – mówi, głaszcząc mnie po włosach.
– Nie mogę – jęczę w odpowiedzi, pochylając się nad jego dotykiem z ciężkim westchnieniem.
Przesuwa dłoń z moich włosów na moją twarz i zamyka mi powieki. Kiedy mój wzrok pociemniał, moje inne zmysły ponownie stają się nadmiernie go świadome. Moje serce bije, gdy czuję ciepło jego skóry na mojej i słyszę jego delikatny oddech. To zdecydowanie nie sprzyja szybkiemu śnie.
„Oddychaj głęboko, kochanie” – instruuje, kładąc dłoń na moim sercu, jakby chciał, żeby przestało pędzić.
Jego dotyk jest elektryzujący, ale głos cudownie relaksujący. Mogłem całkiem szczęśliwie utonąć pod tym głosem. Używa go, by opowiedzieć mi historię.
„Przez całe moje życie przemierzyłem niezliczone nazwiska i przybrałem niezliczone kształty. Byłem zarówno mężczyzną, jak i kobietą; niewolnik wierzeń ludzi”.
Bardziej niż trochę zszokowany tym, otwieram oczy i usta, by zadać mu pierwsze pytanie, które pojawia się na moich ustach.
"Zamknij oczy."
Robię to, nic nie mówiąc i uwalniając długo wstrzymywany oddech, pozbywam się napięcia z ramion.
„Przekonania wielu często przyćmiewają przekonania nielicznych. Siła ludzkiego kolektywu jest naprawdę niezwykła. Nieśmiertelni zmieniają się i zmieniają zgodnie z kaprysami ludzi. Stajemy się tym, kim potrzebują, aby być, odzwierciedlając ich cnoty i pragnienia poprzez wybrane przez nich formy. Pierwsi ludzie nie dawali mi imienia, ale czcili mnie w formach, które zmieniały się z biegiem czasu. Byłem mężczyznami, kobietami, zwierzętami i mnóstwem kształtów, które łączyły te trzy. Hinduizm dał mi moje imię, Kamadeva, u zarania tego, co znane jest jako Kali Yuga. Po powstaniu kultury egipskiej stałem się znany jako Bes. Chińczycy nazwali mnie Baimei Shen, Aztekowie nazwali mnie Xochiphilli, a Nordowie nazwali mnie Freyr. Kiedy chrześcijaństwo powstało po upadku Cesarstwa Rzymskiego, stałem się taki, jakim jestem teraz. Prawie wszystkie moje kształty były najbardziej rozpoznawalnymi bóstwami seksu tamtych czasów”.
Moje oczy są ciężkie, a mózg zamglony, ale to nie znaczy, że nie zauważyłam jego celowego wykluczenia jednej bardzo istotnej kultury. Wiem, że Elysia jest Greczynką i że kultura była zbyt widoczna, by nie mieć wpływu na dany kształt Asmodeusza.
„Kim byłeś greckim bogiem?” – szepczę, moje oczy wciąż są zamknięte pod ciężarem mojego wybitnego snu. Jak szybko jego głos mnie rozluźnił.
„Cicho”, burczy, „Do tego dochodziłem”.
„Hmm…” Jęczę na zgodę, zbyt zaspana, by wyrazić moją aprobatę. Walczę, by nie zasnąć i słuchać jego historii, ale Bogowie dopomóż mi, że czuję, że się poślizguję. Skupiam się wystarczająco długo, by zdać sobie sprawę, że już zaczął mówić.
„- Dionizos lub Bachus, z kultem wyznawców kobiet. Byłam zaręczona ze śmiertelniczką o imieniu Ariadna, córką sadystycznego króla. Chciał złożyć ją w ofierze potworowi poczętemu przez jego własną żonę. Ariadne pomogła bohaterowi w jego dążeniu do zabicia bestii, ale została przez niego porzucona, gdy użył jej do zdobycia korony. Zdradzony przez mężczyznę, którego kochała, zastałem ją opłakującą jego stratę i zapewniłem jej nieśmiertelność. Gdybym wtedy wiedział, że będę tworzył własną nemezis, może poszedłbym inną ścieżką. Naprawdę nie mogę jej winić, bo to w nią ją przemieniłem. Kobieta dwukrotnie wzgardzona jest zmuszona się liczyć. Kiedy zostawiłem ją dla Elysi, jej pogarda dla mnie zaogniła się. Stała się stworzeniem nienawiści – pierwszą demonką. Zabiła cię, a w ciągu wieków, w których cierpiałem, religia rzymska nadała mi kolejną cechę, nazywając mnie Pentosem żałobnym, a jej Poeną karzącą. Odnalezienie naszego syna Pana, jak go nazywano, zajęło jej wieki, kiedy to religia znów się zmieniała. Hebrajczycy nazywali ją Lilith, nocną wiedźmą, a ona zniszczyła nie tylko Pana, ale także wszelki kult go. Wierzenia chrześcijańskie zapewniły mi tę potężną ramę, a mój gniew był zbyt wielki, by go dostrzec”.
Słysząc ból i gniew walczące w jego głosie, ponownie otwieram oczy – niech szlag śpi – i próbuję pocieszyć mojego kochanka. Pocieram dłonią jego falującą klatkę piersiową, ale jego niepokój wydaje się tylko nasilać. Pokoje rozpływają się, aż on jest wszystkim, co widzę, a jednak to nie mój demoniczny król pozostaje w moich objęciach. Na jego miejscu leży boleśnie piękna kobieta, blada i lśniąca jak księżyc w pełni. Jej włosy są brązowe, połyskujące w nieznanym źródle światła. Delikatne, filigranowe tatuaże barwią jej skórę, atrament jest złoty. Jej skóra zmienia się tak, jak robi to Asmodeus, chociaż tylko między bielą a szarością. Jej oczy są zamknięte w spokojnym śnie i nie mogę oprzeć się myśli, że musi być aniołem. To znaczy, dopóki nie otworzy oczu.
They are the colour of deepest space, a purple black so cold that their stare cuts right through me. The power of her empty eyes is so horrific that it seems to steal the very air from my lungs. I gasp for a breath, only to realise that this terrible angel has wrapped her elegant fingers around my neck. I claw at her face desperately, ripping my fingernails against her unyielding skin and all the while she laughs a sound which reminds me ravens screaming. To no avail, I will my power to save me. I am prey to her, nothing more than carrion and she will devour my body once my spirit flees.
"Nie!" I hear the roar, “You will not take her again!”
All at once, the creature choking me disappears in a curl of silver smoke. Suddenly able to breathe again, my body launches off the bed. I inhale a huge lungful of my attacker’s strange essence and almost choke on it. Asmodeus is at my side a second later and holds me as I wheeze in breath after agonising breath. He wears his own skin here, portrayed in this dream as he truly is.
“I am sorry, my Selena,” Asmodeus croaks, remorse dragging his voice down, “This is my doing. I should have cleared my mind before you succumbed to sleep.”
“I’m asleep?” I rasp, when my lungs allow voice.
“You have entered my dreams, a dangerous place while she lurks here. I was foolish to bring you.”
“Lilith?” I whisper, afraid that saying her name out loud will summon her once more, “She’s alive?”
“Only here,” he growls, face darkening as he taps his temple, “She is two millennia dead and yet still she plagues my existence.”
“She’s so... strong,” I say, shuddering as the remnant of her hold closes my throat once more, “She couldn’t really kill me here, could she?”
“In a dream she has the power to crush your spirit so completely that you would sleep until your body dies. She has strengthened with my fears. Now that I have you, my darkest fear is that you will be taken from me,” he says, and his face sets with grim determination, “She will not have you this time.”
Wordlessly, I embrace my love, both needing to comfort him and be comforted. I hold him so tight it hurts as he encompasses me within his strong arms. I feel so safe here, as if I am protected from everything, even the dream witch who just tried to kill me. Even she cannot harm me here.
When we break apart, I reach for his hand as I take in our dreamscape. As if to reflect his mood, Asmodeus’ dream is dark and hostile. It’s not hard to imagine Lilith lurking in the shadows, just waiting for her chance to pull me into oblivion. A smoky mist swirls at our feet as Asmodeus leads me to an unseen destination. When he looks back at me, his red eyes seem to spark in the darkness and his silver hair looks like a crown of glory atop his head. He looks like he belongs here and now that I think about it, I suppose he does. He is a mythical creature walking through the land of dreams.
Following directions only he can see, my lover stops walking and pulls me to his side. We stand at the edge of a precipice; the seemingly endless expanse stretched before us is made even more treacherous by the sheer drop which precedes it. The mist which fills it isn’t dark like the vapour surrounding us but silver with thousands of throbbing, weaving threads of gold floating within. It is mesmerising to watch and I am captivated so thoroughly that it seems as if the gold threads are swimming behind my eyes.
A sudden heart-stopping jerk brings me back to reality – well, this dream reality anyway. Asmodeus pulls hard on my shoulders and crushes me against his chest protectively. Before I can protest, some earth gives way beneath my feet and I realise how close I came to falling. So hypnotised was I by the golden threads that I almost walked off a cliff.
“That is twice now I have endangered you. We must leave.”
His voice his firm and his expression resolved but I’m not leaving without a fight.
“No! You promised me that I could help convince my family. I’m staying until I do that.”
“Selena...” he groans, disapprovingly.
“I’m staying. We can hurry this up and get out of here or we can spend even more time arguing,” I smile a little and turn to face him, “Who knows what kind of trouble I’ll get into if we waste any more time?”
He snorts a laugh and takes my hand in his, kissing the palm and lacing our fingers together.
“You can be very persuasive,” he grumbles.
“It’s a gift,” I reply, as we walk together to the edge of the cliff.
“Alright,” I say, “What are we looking at?”
“Human dreams,” he answers, reaching into the abyss with a clawed hand and summoning a golden thread to us.
As it grows closer, it expands until it resembles thick rope. Each weave of the rope hums with energy and I watch with utter fascination as images dart through them, like little surges of electricity through copper wire. Asmodeus catches the rope as it comes closer still and inspects it.
“A female, who goes by the name Layla dreams of her life before the one she now leads.” He explains, his eyes still scrutinising the threads. He draws the rope even closer still and with his power he separates the threads into individual strands and expands the images coursing through them.
“This,” he observes, expanding the silently laughing image of a handsome dark skinned man from the woman’s dream, “Is Mark, Layla’s former lover and mentor. It has been decades since Mark has laughed with her like this; I feel her longing for this ease between them to return.”
Underneath this golden thread, a bronze thread writhes violently and wraps itself around Layla’s sweet dream, infecting it with fear. In this nightmare, Mark turns into a monster who hunts a woman with an innocence about her which says that she is only just old enough to be considered a woman. With ebony hair and chocolate eyes, she looks a lot like me. The creature Mark catches her, holding her tight in his arms and for a moment it seems that she forgets what he is. Then he presses his lips to her throat as if to kiss her and I hear a lush tearing, followed by Layla’s gurgled scream. Her blood flows thick and fast, spilling past the corners of Mark’s dark lips. Layla meanwhile, loses the vibrancy in her warm brown skin until it turns ashen and her eyelids flutter shut. I watch in horror, wanting to comfort this stranger so like me, seduced by an otherworldly creature. Lucky for her though, this nightmare is just that and will be banished the moment she wakes up.
The nightmare changes as another bronze thread consumes the previous one and plays out a new heartbreaking scene. Layla, now hard and pale with none of her innocence still intact, looks over a graveyard under the shade of an old marble catacomb entrance. Below her, a large family buries their loved one.
“The coffin is empty,” Asmodeus says, “Layla is witnessing her own funeral.”
“What a strange dream,” I whisper, too fascinated to look away.
“Who’s that?” I ask, pointing at a devastated young woman, whose grief is so great that she sinks to her knees before Layla’s empty coffin and dissolves into a flood of tears.
“Her twin sister,” he replies, “Her name is Sandra.”
“Layla and Sandra?” - pytam zdezorientowany. The names strike a chord with me, but I can’t find the elusive revelation they will surely bring. I’m pretty sure I don’t know any Laylas and the only Sandra I know is my grandmoth-
“Holy shit!” I exclaim, as realisation dawns on me.
“You may know the surviving sister as Sandra Ma, who lost her twin Layla when they were eighteen. Layla and Sandra were their simple names, they were born Laghima and-”
“Singaramal,” I gasp, astounded by the possibility that I am visiting the strange dreams of my long dead great aunt.
“Wait,” I whisper, heart pounding, “How are we even seeing her dreams? She’s dead.”
“She is very much alive Selena.”
“What?! No way! This is incredible!” I shout, eyes darting through the threads of my supposedly long lost relative, “What happened to her?! How’d she disappear and why hasn’t she returned if she’s still alive? She’s what, seventy-two now?”
“Indeed she is, Selena. But she cannot return to her family.”
“Why not?”
“She is an immortal, my love. The body you see in her dream is the one she still possesses.”
"Czekaj, co?" I ask, struggling to process revelation after stunning revelation.
"Arkamun, born three millennia before your grandmother, began using the name Markus after the rise of Christianity. He posed as a farm hand when your grandmother was a teenager and fell in love with her sister. Layla joined him and was never again seen by her family. He turned her into what she is now."
"A vampire?" I can't believe that I'm actually expecting confirmation for such a ridiculous question.
"TAk."
"And how is it that he is what he is?"
"Pan inadvertently created him, gifting his lineage to a mortal woman who would birth the first vampire."
"Wait, wait, wait," I gasp, "So you're telling me that your grandchild with Elysia, through Pan was the very first vampire?"
"Yes. The child was named Lamia and she was the first of her kind. All modern vampires are descended from her blood."
"And yours," I say.
"And mine,” he agrees, “In a sense, they are also my children."
As he says this, he caresses the threads which haunt my great aunt's sleep. As his fingers trail along the bronze coloured vibrations, the dream shifts to a moment between Layla and my grandmother when one was still mortal and both still young. The thread turns gold again as Layla revels in this dream memory.
"You helped her," I whisper, "Thank you."
"As I have told you love, I feel as if all vampires are my kin. She has suffered far too much in the waking world to be troubled by her dreams."
"Is this what you do when you're sleeping?" I ask, my heart warming to him ever further.
"I influence dreams, yes. Mostly for the benefit of my sin but occasionally," he smirks, "For the good of others."
"Of course," I drawl, rolling my eyes, at least he didn't lie.
"Where is she?" I ask, now burning with the desire to see my long lost relative.
"She wanders the world, seeking spiritual salvation for what she has become. She observes her sister's descendants however; undoubtedly she has looked in on your father and all his kin. Surely she knows you are gone."
"Yeah," I whisper, heartbroken by the finality of the word 'gone'.
But that's exactly how my family would see it. I'm gone. Never to be seen again. Something Layla's family would have realised when she disappeared. My poor grandmother; losing a sister and granddaughter the same way twice in one lifetime. We've broken her heart, Layla and I, for the love of monsters.
"Let's find my dad's dream then," I say, trying to clear the thickness growing in my throat.
Thankfully, Asmodeus sees the shift in my mood and immediately obliges. He gently flicks Layla's dream back into the abyss and with the same hand, summons another golden rope of sub consciousness. This one is corrupt though, infected with bronze strands so dark they look black.
My father's nightmares.
I sigh, apprehension flooding through me. The last thing I want to do is watch the horror which disturbs my dad's sleep. But seeing the choking hold of the bronze-black strands smothering what should be peaceful dreams is more than enough to strengthen my resolve. I lace my fingers with Asmodeus' and say, "Let's do this."
Wordlessly, he draws a darkened thread closer and expands it. I see an image of my father searching frantically for something, angry tears rolling down his cheeks. Asmodeus expands the strand until it becomes a doorway of sorts, made of light, with the now full sized image of my dad pacing restlessly within its depths. Asmodeus directs his hand, palm up at the portal in an 'after you' gesture. Taking a deep breath, I walk into a foreign nightmare.
To be continued...