Kolacja! Mitch wrzasnął do zagrody. Nienawidził żerowania w weekendy, marnując tylko godzinę dwa razy dziennie, kiedy ryby brały. Wdepnął w zagrodę, niosąc 2 wiadra paszy, gdy jałówki wyszły zza rogu stodoły. Dwóch z nich wsadziło głowy do wiadra, chwytając usta pełne zboża. „Jasne, nawet nie czekaj, aż wleję to do pryczy, świnie” mruknął. Odpoczął trochę wzdłuż ogrodzenia. Był mile widziany chłodny wietrzyk, a ptaki śpiewały. Pomyślał, że to piękny wieczór na siedzenie nad rzeką, łowienie ryb i palenie trawy. Ale obowiązki musiały być wykonywane na koniach
Wchodząc do stodoły, Mitch odkręcił wodę na ostatni kojec. I wspiął się na strych z sianem. Rozerwał świeżą belę, rzucił ją na słupki i wrócił na parter. Klacze czekały przy drzwiach, kiedy je otworzył i z gracją podszedł do boksów. Mitch zamknął je i wrócił, by zakręcić wodę. Pomyślał, że Missy wydawała się dziś trochę dziwna, więc poszedł do drugiego boksu po lewej stronie, gdzie Missy była zajęta jedzeniem soczystego siana. Mitch sprawdził ją pod kątem skaleczeń i kaktusów. Kiedy chodził za plecami, Missy machnęła ogonem i dwukrotnie mrugnęła cipką. Mitch od razu wiedział, co jest nie tak, była w rui!!! Jej cipka była całkowicie przemoczona, a cienka strużka spermy zwisała z jej łechtaczki przez większość drogi do kolan. Cienki włókno lśniło w świetle, gdy jej łechtaczka mrugała w kółko. Mitch nigdy wcześniej nie był świadkiem czegoś takiego i strużka hormonów wezbrała głęboko w jego pachwinie.
Mitch szybko wycofał się z boksu, kwestionując uczucie, które ujarzmia w spodniach. Tysiące razy był świadkiem seksu zwierząt, ale nigdy nie dopuszczał do siebie myśli, które teraz kłębiły mu się w głowie. Oparł się o drzwi, gdy jego serce waliło jak szalone, a jego kutas mocno naciskał na jego ograniczenia. Właśnie wtedy drzwi stodoły otworzyły się i Hank, najemnik, wetknął głowę do środka. „Wszystko w porządku?” wrzasnął. „Och, Mitch, nie widziałem cię tam. Kiedy twoi rodzice wrócą jutro do domu, daj im znać, że zamówiłem części do prasy”. „Wyjeżdżam na weekend, do zobaczenia w poniedziałek!”
Mitch zadrżał, słysząc, jak ciężarówka Hanksa rusza i jedzie drogą. Hank całkowicie go zaskoczył i wystraszył go na śmierć. Mitch usiadł na słomie, żeby odzyskać spokój. Jego niegdyś bolące ukłucie było teraz miękkie i wyciekało obfite ilości precum. Widział klacz z miejsca, w którym siedział. Podziwiał jej smukłe linie i umięśniony tyłek. Mniej więcej w tym czasie klacz uniosła ogon, rozłożyła nogi i napięła się, jakby próbowała siusiu, jej łechtaczka praktycznie wyglądała, jakby eksplodowała. Mitch szybko wstał i wrócił do drzwi boksu. Z cipy klaczy płynęła maleńka strużka płynu, w większości przezroczysta, ale lekko spieniona. Kutas Mitcha znów się podniósł i bolało go to, czego tak bardzo pragnęła klacz. Mitch sięgnął przez bramę i złapał na palcach ostatnią kroplę wytrysku. Cipka klaczy płonęła dziko, gdy musnął dłonią jej wilgoć. Przyłożył palce do nosa i wziął głęboki wdech, gdy piżmowy zapach klaczy dotarł do jego nozdrzy, a przez jego nozdrza przeszła nowa fala gorąca. Taki, którego nie mógł zignorować.
Missy odwróciła głowę i spojrzała na Mitcha, w jej oczach dostrzegł tęsknotę. Missy była tak łagodnym koniem, jakiego Mitch nigdy nie widział, ale nie wiedział, jak zareaguje na zaloty, więc postanowił grać powoli i bezpiecznie. Chwycił łyżkę zboża z paszowozu i wszedł do zagrody, zamykając za sobą bramę. Wylał go na siano i zaczął masować jej szyję, przesuwając w dół do jej ramion, potem przednich nóg iz powrotem do pleców i boków. Masował ją i drapał przez dłuższą chwilę, aż wiedział, że czuła się z nim komfortowo w kabinie. Powoli przesunął się do jej pośladków i delikatnie prześledził zarys jej cipki, powodując, że jej łechtaczka ponownie zaczęła spazmować. Była całkowicie przemoczona, nigdy nie zdawał sobie sprawy z obfitej ilości soku, który może wydobyć się z napalonej klaczy. Masował jej cipkę nieco mocniej i ostrożnie wsunął środkowy palec w dobrze nasmarowany otwór. Missy przesunęła się w jego stronę i wydała niski, gardłowy jęk. Wsunął kolejny palec i zaczął ją powoli posuwać, wydawało się, że jej się to podoba. Mitch nadal bawił się jej cipką przez kilka minut, po czym pochylił głowę i powąchał krocze konia. Pachniało absolutnie pysznie, a on przesunął językiem obok jej sromu i bezpośrednio na jej łechtaczkę, gdzie skupił swoją uwagę na coś, co wydawało się godzinami. Klacz to uwielbiała, nie mógł w to uwierzyć. Cofnął usta i otarł sok z brody.
Zaczął się nim znowu bawić, zastanawiając się, ile palców zmieści. Zaczynając od dwóch, uderzył ją ponownie powoli, potem trzema palcami, a potem czterema, w ciągu kilku sekund cała jego ręka zniknęła w mlecznej dziurze konia. Pieścił ją teraz pięścią i za każdym uderzeniem delikatnie wsuwał dłoń głębiej w klacz i zaciskał pięść. Przyspieszył tempo i długość uderzenia, gdy jego ramię było nawilżone przez jej quim. Pieścił ją tak mocno i szybko, jak tylko mógł. Missy zaczęła wyginać plecy i jęczeć, jęczeć, jęczeć. Poczuł, jak jej potężne mięśnie zaciskają się wokół jego ramienia, gdy zaczęła osiągać orgazm, jej mięśnie pochwy uderzały w jego ramię. Wycofał rękę i znów zaczął ją wyżerać, kiedy ogromny strumień płynu zakrył jego twarz i wypełnił usta. Jej łechtaczka szaleńczo mrugała, a ona jęczała intensywnie, gdy kolejny strumień płynu spłynął po jego policzkach i rozbryzgał się na ziemi.
Mitch nie mógł już znieść tego gówna. Rozglądał się gorączkowo za czymś, na czym mógłby stanąć, żeby jego kutas mógł dosięgnąć celu. Wypatrzył wiadro w kącie, które postawił bezpośrednio za nią i zdjął ubranie, odpinając 4 guziki od koszuli. Wspiął się i włożył swojego twardego kutasa w jej pulsującą cipkę i zaczął ją ostro pieprzyć. Jeśli ktoś kiedykolwiek próbował pieprzyć konia, wiedziałby, że nie jest to łatwe zadanie z krótkim kutasem, ale Mitch był dość dobrze wyposażony i był w stanie wbić się w nią na około 5 cali. Doszedł niemal natychmiast, wbijając w nią strumień za strumieniem spermy. Stał tam przez chwilę, delektując się uczuciem, jak jego kutas kurczy się w niej. Kiedy wyciągnął, jego nasienie rozlało się po łechtaczce Missy i spłynęło po wewnętrznej stronie jej nóg.
Mitch ubrał się i zawrócił konie. Nigdy więcej nie narzekał, że musi karmić w weekendy.